
(Ew Łk 6, 17. 20-26 )
Jezus powołał apostołów i uczniów po to, aby głosili Jego królestwo na ziemi. To głoszenie miało przemieniać świat, czynić go innym, nowym, przenikniętym miłością, idącą aż po miłość nieprzyjaciół. To królestwo Boże miało żyć w apostołach i uczniach Chrystusa, bo ni mieli być „ubodzy Jahwe” – ufający tylko Bogu, pragnący tylko Jego woli, żyjący Jego prawdą i niejednokrotnie z tego powodu prześladowani. Jezus obiecuje wszystkim, którzy przyjmą taką postawę, swoje błogosławieństwo: Błogosławieni jesteście wy, ubodzy, albowiem do was należy królestwo Boże”.
Równiny Galilei, nauczający Jezus i ogromny tłum… A raczej konkretny człowiek widziany Jego oczyma: płacząca matka, bo umarło dziecko, zatroskany ojciec, bo nie ma pracy, a w domu bieda, ktoś godny, bo przyszedł z daleka i nie ma co jeść. Zna nasze serca, braki i trudy. I może w tym miejscu pojawić się refleksja: dlaczego człowieka cierpiącego, wtedy i teraz, Jezus nazywa błogosławionym, a właściwie szczęśliwym ?
Obietnica Jezusa sięga dalej niż nasza doczesność, nie pomija tego, co tutaj, ale ukazuje perspektywę wieczności. Ukazuje skarb, który nie ulega zniszczeniu, ale jest udziałem w królestwie niebieskim. Jezus zaprasza nas do tego, by nie wystarczała nam nasza codzienność, byśmy nie dali pozbawić się Jego perspektywy, którą jest Ojciec. To uczestnictwo w szczęściu Boga jest źródłem naszego szczęścia już tu na ziemi. To ono nadaje nam godność Bożych dzieci.
Komu ufam ? Za kim idę ? Kogo słucham ? Co jest moją prawdą ? Skąd mam brać siły, by pójść za Synem Człowieczym ? Czy chcę być prawdziwie szczęśliwym ?
Dodaj komentarz