3. NIEDZIELA WIELKIEGO POSTU – 03.03.24 r.

„Nie róbcie z domu Mego Ojca targowiska…” (J 2, 16)

W życiu wszystko jest logiczne, oparte na konsekwencji. W życiu zawsze jedno wynika z drugiego. Jest tak nawet wtedy, gdy tego sobie do końca nie uświadamiamy. Aby nie pozostać na płaszczyźnie teorii, sięgnijmy po kilka obrazów z życia.

Wstajesz rano, myjesz się, ubierasz, szykujesz i jesz śniadanie. Przed wyjściem z domu budzisz swoje dzieci, słodkie pociechy. Są jeszcze małe, więc prowadzisz je do przedszkola, gdyż wiesz, że tam będą miały zapewnioną dobrą i właściwą opiekę. To takie normalne, tak jest i nikt temu się nie dziwi.

Jesteś umówiony na ważne spotkanie, jednak w domu zagadałeś się z dzieciakami, wychodzisz zbyt późno. Aby zdążyć, biegniesz na postój TAXI. Może jeszcze uda się zdążyć na czas. To też takie nor­malne, samo życie.

I dalej. Do marketu idziesz po zakupy, teraz już możesz w jednym markecie kupić prawie wszystko: artykuły spożywcze, przemysłowe i inne. Ale dobrze wiesz, że wędliny kupisz na stanowisku z wyrobami garmażeryjnymi, bułki, rogale i chleb tam, gdzie sprzedaje się pieczy­wo. Owoce na stanowisku warzywniczym. To też takie normalne, nie ma w tym nic dziwnego.

Ale idźmy jeszcze dalej. Wybierasz się z przyjaciółmi do kina, aby obejrzeć ten nowy film, tak reklamowany na afiszach, w telewizji, w radiu. Do księgarni idziesz po ciekawą książkę. Gdy rano pędzisz do pracy, w kiosku kupujesz gazety, aby w czasie przerwy, przy porannej kawie i świeżym pączku, śledzić bieżące wiadomości polityczne czy też aktualne notowania na giełdzie.

A idąc jeszcze dalej. Po tygodniu pracy, w niedzielę śpisz trochę dłużej, wraz z całą rodziną jesz śniadanie i razem idziecie bądź jedzie­cie do kościoła parafialnego na Mszę świętą.

To wszystko jest takie normalne. Dlatego nikt temu się nie dziwi, bo wszystko jest na swoim miejscu i też w swoim czasie. I pewnie tak byłoby dalej, gdyby nie dzisiejsza Ewangelia, a szczególnie słowa Jezusa Chrystusa, który przybywając do Świątyni, z oburzeniem woła: Nie róbcie z domu Mego Ojca targowiska… Chrystus woła tak, gdyż to, co zobaczył w Świątyni, w żaden sposób nie odpowiadało jej przeznaczeniu.

Lecz co to ma wszystko wspólnego z tymi historyjkami z życia, jakie zostały na początku przytoczone? W tych wyda­rzeniach widać logikę, widać celowość. Jest tak prawie we wszyst­kich przytoczonych przykładach. Wyjątek stanowi jedno wydarzenie. Pozwolę sobie je przypomnieć. A może lepiej będzie, gdy od razu po­stawię pytanie:

Po co chodzisz do Kościoła?

Tu właśnie znika cała celowość, logika i normalność, która związa­na jest z wszystkimi tymi wydarzeniami. Znika ona wtedy, gdy stara­my się dać odpowiedź na pytanie: Po co chodzę do Kościoła? Może to jeszcze nie jest jasne do końca. Więc wytłumaczmy sobie to w taki sposób:

Chodzę do Kościoła, do domu Bożego;

  • aby się pomodlić,
  • uczestniczyć we Mszy św.,
  • przystąpić do sakramentów,
  • aby słuchać tego, co mówi do mnie Bóg przez swoje Słowo
    Życia,

aby usłyszeć Naukę Bożą opartą na Ewangelii, na przykazaniach Bożych…

Tak, to są tylko niektóre motywy, powody, które kształtują odpo­wiedź na nasze pytanie. Ale w bogactwie tej odpowiedzi pojawia się pewna nielogiczność.

Jaka? Oto ona.

Przychodzę do kościoła, aby tam doświadczyć obecności Boga, poznać Jego naukę, poznać Jego Prawo, którym są przykazania, jak to słyszeliśmy w pierwszym czytaniu. Przychodzę do kościoła, aby nasycić się Bogiem, Boga w życie zaprosić. Jeżeli właśnie w takim duchu ukształtowane są Twoje czy też moje motywy uczęszczania do ko­ścioła, to dlaczego, gdy usłyszę treść nauki Bożej, Boże przykazania, to albo je odrzucam, albo neguję, mówiąc, że one są nie na nasze czasy, nie pasują do naszej sytuacji, nie uwzględniają współczesnych, moich problemów?

Czy właśnie taka postawa nie wydaje się nielogiczna? Przycho­dzę, aby usłyszeć, poznać, a jednocześnie, gdy tylko usłyszę, odrzu­cam albo neguję. Aby nie mówić w ciemno, po raz kolejny proste przykłady.

Jest Boże przykazanie, które zwyczajnie mówi: Pamiętaj, abyś dzień święty święcił. Natomiast my, gdy je słyszymy, dodajemy od razu swój komentarz:

„W każdą niedzielę do kościoła na Mszę św., przecież ciągle jest tam to samo”.

Albo, aby bardziej humanitarnie to brzmiało, mówimy:

„W niedzielę, do kościoła?! Niech ksiądz to zrozumie, po całym tygodniu ciężkiej pracy muszę odpocząć, nacieszyć się rodziną. Bo kiedy mam to zrobić?!”

Ale to przykazanie idzie jeszcze dalej, gdy mówi: Świętuj ten Dzień Pański! Zostaw pracę na inne dni tygodnia, pozostało ich jeszcze sześć! A jaka jest nasza odpowiedź? Oto ona:

„Przecież w niedzielę najwięcej ludzi może z całymi rodzinami przyjść do naszego sklepu, bo wszyscy mają wolne, nie muszą się śpieszyć, mogą spokojnie zrobić zakupy…”

„W niedzielę mamy przecież największy obrót; szkoda stracić taką okazję, przecież musimy z czegoś żyć, utrzymać nasze dzieci…”

I trudno tu nie przyznać racji, ale wcale nie znaczy to, że wszystko jest logiczne i konsekwentne. Bo na pewno nie jest logiczne to, co tu mówimy. Jestem przecież wierzącym, a wierzący to ten, który żyje Bogiem, Jego przykazaniami i Jego Ewangelią. A w takiej postawie, o której mówiliśmy, nie ma nic wspólnego z wiarą, oprócz samej nazwy.

I może w takim ujęciu to wołanie Pana Jezusa, które rozbrzmiewa z dzisiejszej Ewangelii: Nie róbcie z domu Mego Ojca targowiska…, bezpośrednio nie odnosi się do naszego życia, gdyż jeszcze tak daleko nie posunęliśmy się w naszej rzeczywistości, aby postawić stragany z towarami w kościele i tam przenieść targowisko. Jednak Jezus Chry­stus pragnie nam przypomnieć o właściwym znaczeniu Bożej prawdy, Bożej nauki, Bożych przykazań, które bez względu na czasy i okolicz­ności pozostaną takie same.

To wołanie Chrystusa chce nam przypomnieć, że jeżeli nawet my, pod wpływem okoliczności i zewnętrznych uwarunkowań zmienimy sens i znaczenie pewnych prawd i zasad, to prawdy Boże, Boże przy­kazania, Boża Ewangelia zawsze będzie niezmienna. Bo nie można zmienić porządku, który został ustalony przez Boga – Boga, który wie, co dla człowieka, dla ciebie i dla mnie jest najlepsze.

I może dobrze by było, gdyby tak dalej wszystko w naszym życiu było logiczne, zwyczajne, konsekwentne. I może dobrze by było, gdy­by dalej do piekarni chodziło się po świeże bułki, rogale i chleb, do rzeźnika po wędlinę, do apteki po lekarstwo. I może dobrze by było, gdyby tak dalej Boże przykazania pozostały bez naszej korekty, bo to zapewniłoby spokój i bezpieczeństwo nam, naszym najbliższym i in­nym, wśród których żyjemy. I dlatego nie róbmy z domu Boga nasze­go, z Jego Ewangelii i Jego przykazań targowiska.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*